We wtorek (24 listopada) wystartuje kolejny przystanek cyklu turniejowego BLAST Premier. Wydarzenie pod nazwą Showdown wyłoni ostatnich dwóch uczestników finałów jesiennego sezonu.
Jesienny sezon BLAST Premier, czyli jednego z największych cykli turniejowych na scenie Counter-Strike’a, dostarcza nieprzerwane wielu esportowych emocji. Na początku listopada zakończył się pierwszy etap jesiennej edycji wyłaniający sześciu finalistów, którzy powalczą o pulę nagród bliską pół miliona dolarów. W rozgrywkach wciąż pozostały wolne miejsca, a otrzymają je dwie najlepsze formacje rozpoczynającego się niedługo BLAST Premier Showdown.
Mimo że sloty są zaledwie dwa, to będziemy oglądać zmagania aż szesnastu uczestników. Wydarzenia Showdown charakteryzują się obecnością ekip spoza ścisłej czołówki, co ma umożliwić teoretycznie słabszym drużynom, możliwość walki o najważniejsze lokaty. Dlatego też na liście drużyn biorących udział zobaczymy np. nowopowstałe Cloud9, argentyńskie Isurus czy MIBR.
Pełna lista uczestników:
- FURIA
- Heroic
- Ninjas in Pyjamas
- FaZe Clan
- Team Liquid
- Virtus.pro
- Complexity
- mousesports
- Team Spirit
- Sprout
- GODSENT
- MAD Lions
- Endpoint
- MIBR
- Isurus
- Cloud9
BLAST Premier Showdown rozpocznie się już we wtorek 24 listopada o godzinie 13:30 meczem Complexity vs Sprout. Drużyny będą walczyć ze sobą według drabinki pojedynczej eliminacji, więc nie ma mowy o marginesie błędu.
Wszystkie spotkania będą transmitowane z polskim komentarzem na kanale ESPORT NOW w serwisie Twitch. Prawa do polskiej transmisji należą do Fantasyexpo, a jej partnerami są marki forBET oraz Logitech. Wśród obsady komentatorskiej wymienić należy Olafa ‘Szeregowego’ Ostrowskiego, Radka ‘Mad1’ Florkowskiego, Oskara ‘Deerfluffy’ Formelle, Jakuba ‘Sweldera’ Grzegorskiego, Dominika ‘Domka’ Nowakowskiego oraz Kamila ‘Dziukensa’ Dziuka.
1. Druga szansa kolosa
Potencjalnie jednym z najciekawszych występów będą mecze Cloud9. Drużyna nazywana przez włodarzy organizacji “kolosem” zaliczyła potężny falstart. Prawdopodobnie jeden z najdroższych składów w historii CS:GO podczas swojego debiutu w lidze FLASHPOINT z kretesem przegrał dwa spotkania i niedługo będą walczyć o utrzymanie się w rozgrywkach. Czy to były przysłowiowe pierwsze koty za płoty i teraz będzie tylko lepiej? Tak sądzi wielu fanów europejskiego składu, którzy słusznie twierdzą, że nie należy oceniać drużyny przez pryzmat dwóch meczów. Cloud9 musi jednak uważać, bo w tym przypadku margines błędu nie istnieje – porażka oznacza eliminację z rozgrywek.
2. Brazylijczycy nareszcie w kierunku powierzchni
Gdy organizacja MIBR ogłosiła odsunięcie od głównego składu TACO i fera, za którymi odszedł również FalleN, społeczność Counter-Strike’a podzieliła się na dwa obozy. Jedni przecierali oczy ze zdumienia, zaś drudzy z ulgą odetchnęli “nareszcie”. Nowy skład pod banderą Made in Brazil został złożony na prędce i chyba nikt nie oczekiwał od nich natychmiastowych wyników. Mimo to nowy MIBR odbił się od dna i zaledwie w tydzień awansował o 200 miejsc w rankingu HLTV, pokonując FURIĘ, Envy czy forZe oraz urywając mapę Astralis, G2 i BIG. Brazylijczycy zaliczyli jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy debiut tego roku i na pewno mają ochotę na więcej.
3. Do boju Polacy rodacy!
Oczywiście z perspektywy polskiego widza najciekawszymi meczami mogą być występy Sprout. Niemiecko-polski skład znajduje się obecnie na 18. pozycji w rankingu HLTV, a Michał “snatchie” Rudzki i Paweł “dycha” Dycha są obecnie jedynymi reprezentantami naszego kraju w tym zestawieniu. Sprout niejednokrotnie pokazało, że potrafi walczyć ze światową czołówką, co potwierdziły np. mecze podczas ESL One Cologne. Niestety ostatnio ich forma ma lekką tendencję spadkową, a w sieci od pewnego czasu krążą plotki o rzekomym powrocie zespołu do w pełni niemieckiego składu. Jednak póki co nic nie jest przesądzone, a sukces w tak dużym wydarzeniu jak BLAST Premier Showdown z pewnością byłoby świetnym argumentem do przedłużenia kontraktów z Polakami.
4. Kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi
Chyba nie ma lepszego powiedzenia, które podsumowałoby sytuację Team Liquid w BLAST Premier. Amerykańska drużyna chyba jako ostatnia ze swojego regionu zdecydowała się na podróż do Europy, przez co straciła miejsce w pierwszym turnieju jesieni, które, kto wie, mogło im dać awans do jesiennych finałów. Taki obrót spraw spowodował, że Liquid zaliczyło okres mocnej stagnacji i w ciągu minionych 30 dni rozegrali zaledwie… dwa mecze BO3. To w połączeniu z opuszczeniem się formy zespołów z Ameryki Północnej wskazuje, że Team Liquid będzie miało bardzo ciężko jeśli chcą wygrać jedno z miejsc w jesiennych finałach.
5. Mesjasz FaZe Clanu
Rok 2020 ogólnie nie należy do kolorowych, ale w kontekście występów esportowych na pewno dobrze nie będą go wspominać fani FaZe Clanu. Kilkumiesięczny kryzys spowodował, że europejska formacja straciła swoją czołową gwiazdę – Nikola “NiKo” Kovača. Lukę w zespole tymczasowo zalepia legendarny Olof “olofmeister” Kajbjer, lecz z jego wypowiedzi i postępowania nie wynika, że miał ochotę wracać do czynnej gry – Szwed przez pół roku nie rozegrał ani jednego meczu w CS:GO. Drużynie FaZe nie można odmówić utalentowanych graczy, lecz dobrze funkcjonujący zespół potrzebuje prawdziwego prowadzącego, którego u nich nie uświadczymy. Według różnych doniesień, miałby do nich wrócić Finn “karrigan” Andersen, którego odejście na początku ubiegłego roku spowodowało problemy FaZe Clanu. Duński zawodnik miałby zrezygnować z gry w mousesports aby wrócić na “stare śmieci”. Z pewnością mógłby być zbawicielem dla europejskiego zespołu gwiazd, ale nie wiadomo czy wydarzy się to przed startem BLAST Premier Showdown. Jeśli nie, FaZe Clan może być skazane na straty.